
Jak można wygrać mecz nie strzelając bramek? Nie można. Hutnik udowodnił to wczoraj, aż za dobrze. Cóż z tego, że w pierwszej połowie spotkania Wisła nie oddała jednego dobrego strzału na bramkę gospodarzy a Ci oddali ich kilka, z czego po uderzeniu Ochmana piłka trafiła nawet w słupek, skoro efekt końcowy pierwszych 45 minut był taki sam. Nie można powiedzieć by Hutnik w tym meczu grał źle, bo gdyby piłka choć raz znalazł drogę do siatki Zolecha mecz potoczyłby się pewnie inaczej. Hutnik stwarzał akcje pod bramkę rywali. Dwa raz pięknymi uderzeniami popisał się kapitan drużyny Krzysztof Świątek. Jeden z jego strzałów był wręcz rodem z Ligi Mistrzów ale lecącą pod poprzeczkę piłkę na rzut rożny zdołał wybić Zolech. W 21 minucie wspomniany już Ochman trafił w słupek. Bliski zdobycia bramki dla Hutnika był też w 27 minucie meczu Sierakowski. A Wisła? Raz, na początku spotkania, niegroźnie uderzenie na bramkę Jasowicza oddał Michalski.
Dla Norberta Jasowicza, który w pierwszej połowie nie miał za wiele pracy, mecz ten będzie jednym z najgorzej wspominanych w karierze. W 45 minucie, bramkarz Hutnika wyszedł do dośrodkowanej w pole karne piłki. O futbolówkę walczyli też zawodnicy gości. Pechowe zderzenie z powietrzu, zawodnicy padają na murawę, sędzia, słusznie zresztą, nie odgwizduje przewinienia, napastnik Wisły po chwili ponosi się o własnych siłach, bramkarz Hutnika, nie. Szybka interwencja służb medycznych i natychmiastowa diagnoza, otwarte złamanie nosa. Zawodnik z zakrwawioną twarzą wśród braw kibiców, mających mu dodać otuchy, opuszcza stadion i udaje się do szpitala. Jego miejsce w bramce zajmuje Frątczak, ale w tej połowie, nie zaprezentuje już swoich umiejętności. Arbiter, tuż po zmianie bramkarzy odsyła zawodników na przerwę.
W drugiej połowie, główną atrakcją tego widowiska byli przybyli na ten mecz z Sandomierza kibicie Wisły, którzy w swoim sektorze urządzili pokaz pirotechniki. Ich występ był chyba znacznie ciekawszy niż to co działo się na placu gry, bo tu działo się niewiele. Przewaga jaką miał Hutnik w pierwszej połowie malała z minuty na minuty. Niewiele do gry wnosili też wprowadzani przez Mateusza Stańca nowi piłkarze. Ze zmianą w dziesiątkę (nomen omen Szepeta grał z 10 na plechach) trafił za to szkoleniowie Wisły, Artur Góra. To właśnie wprowadzony w 80 minucie Szepeta już po 4 minutach pobytu na placu gry zdobył, jak się później okazał zwycięską bramkę. Strzał sprzed pola karnego (uderzenie nie było pierwszej klasy), trochę zasłonięty gąszczem zawodników bramkarz Hutnika puszcza piłkę pod brzuchem i Wisła może świętować objęcie prowadzenia. A Hutnik? Coś tam wcześniej szarpał, coś próbował. Szansę miał Sierakowski, szansę miał Guja. Obaj jednak uderzali obok bramki Zolecha.
Wojciech Curyło zagwizdał po raz ostatni i nastąpiła eksplozja radości w drużynie Wisły. Piłkarze wpadają sobie w ramiona, później wspólnie w kole skaczą ze szczęścia. Gracze Hutnika długo za to leżą, klęczą, siedzą na murawie. Bez słów z wzrokiem wpatrzonym gdzieś a może w coś?
Może piłkarze dostrzegli już widmo, widmo krążące nad Nową Hutą. Widmo spadku do IV ligi?
III liga (małopolsko-świętokrzyska), 14.05.2016
Hutnik Nowa Huta – Wisła Sandomierz 0:1 (0:0)
Szepeta 84
Sędziowali: Wojciech Curyło – Jarosław Mikołajewski, Jan Moskal
Żółte kartki: Niechciał, Kędziora – Burzyński, Michalski
Widzów: 400
Hutnik: Jasowicz (45 Frątczak) – Niechciał ,M. Dudek, Kędziora (66 Guzik), Ochman -Nawrot, Świątek, Gamrot, Guja, Jacak (46 Kotwica) – Sierakowski (77 Antoniak)
Wisła: Zolech – Korona, Beszczyński, Kolbusz, Chorab – Lampart, Burzyński, Sudy (67 Mykytyn, 90 Łata), Górny (80 Szepeta), Michalski – Stróżak
Źródło: dariusz grochal
Dodano: 2016-05-15 15:51:35
Tweet
Galeria zdjęć
Zobacz też: III liga małopolsko-świętokrzyska
Hutnik Nowa Huta Wisła Sandomierz